Nocna podroz pociagiem okazala sie koszmarem. Na zewnatrz goraco jak w piekle, w pociagu klimatyzacja dzialala jedynie przez pol godziny, a oczywiscie okien nie mozna otwierac, wiec umeczylem sie strasznie. Troche pointegrowalem sie z sasiednim przedzialem, potem probowalem zasnac, ale upal nie pozwolil zbyt dlugo pospac. Po przyjezdzie do Zugdidi od razu znalazlem marszrutke do Mestii, jednak musialem czekac 2,5 godziny, az uzbiera sie komplet pasazerow (a raczej - nazwijmy to po imieniu - nadkomplet :)). Jazda do Mestii to kolejne 6 godzin, a wszystko za sprawa fatalnej drogi, ktora jest obecnie w remoncie, a jednoczesnie jest wykorzystywana. Cale szczescie, ze przepiekne widoki wynagradzaja trudy podrozy, trasa pnie sie seprentynami nad urwiskiem, zalewem, rzeka.
Mestia to jedno z glowniejszych miast Swanetii. Znane jest z licznych XII-wiecznych baszt rodowych, ktore w czase wojen rodowych sluzyly za dom i miejsce schronienia przed wrogami. Swanowie roznia sie od innych Gruzinow - sa razcej mrukami, goscinnosc i otwartosc nie jest tak powszechna, jak w innych regionach kraju. W poblizu znajduje sie najwyzej polozona wioska w Europie - Ushguli, znana takze z licznych baszt. Niestety wycieczka do niej jest dosc droga (min. 150 GEL) i nie udalo mi sie skompletowac zalogi, z ktora moglbym tam pojechac. Wybralem sie za to na spacer do krzyza, czyli na wzgorze znajdujace sie nad miastem, z ktorego mozna podziwiac panorame doliny, jak i znana wielu wspinaczom gore Uszbe.
Zatrzymalem sie w milym i czystym guesthousie Fa Da Land (20 GEL), ktory polecam wszystkim jako alternatywe dla oddalonego o 150 m popularnego i zatloczonego Nina Guesthouse.
Ciekawostka: z Tbilisi do Mestii lata niewielki samolot. Cena dosc niska, bo 75 GEL, jednak bilety trzeba rezerwowac z wiekszym wyprzedzeniem i czesto loty bywaja odwolywane z powodu zlych warunkow atmosferycznych (co trafilo sie moim znajomym, na ktorych czekalem). Sam przelot nad gorami podobno jest genialny ze wzledu na widoki.