Dzien 1.
Tbilisi wita mnie niewyobrazalnym upalem. Po wyjsciu z lotniska nastepuje atak taksowkarzy, chca 20 euro za dojazd do centrum. Dziekuje grzecznie i znajduje dalej taksowkarza "pozakorporacyjnego", z ktorym po negocjacjach ustalam cene 10 euro (i tak sporo). Bierzemy jeszcze Rosjanke, ktora przyjechala tu do swojej rodziny. Dzieki temu udaje mi sie od razu odwiedzic dzielnice w stylu naszego Ursynowa, czyli bloki. Sporo jednak odstaje ona od naszych norm, budynki mozna nazwac bieda-blokami. Sypia sie potwornie, nie ma przy nich drog, tylko nieutwardzone rozjezdzone sciezki. Klatki schodowe to istna ruina, kazdy balkon inny, wiele okien zamurowanych ceglami (pewnie ze wzgledu na upaly). Generalnie brak tu administracji, ktora dba o stan blokow.
Dojezdzam do hostelu Why Not Legend prowadzonego przez Misze - Polaka, ktory razem ze swoja dziewczyna przeniesli sie do Gruzji pare lat temu. Hostel znajduje sie w 140-letnim budynku, z klimatycznym podworkiem (12 euro za miejsce w pokoju 4-os). Zmeczony nieprzespana noca na lotnisku tego dnia zwiedzam tylko najblizsza okolice i aklimatyzuje sie w hostelu rozmawiajac z jego mieszkancami :)
Dzien 2.
Czwartek poswiecam na dokladniejsze zwiedzanie - robie Sightseeing tour z Lonely Planet. Ogladam glowny prospekt miasta - ustaveli gamziri, stare miasto pelne klimatycznych domkow z drewnianymi tarasami, kazdy w innym kolorze, z inaczej zdobiona balustrada, kilka kosciolow, w tym znany z wielu zdjec Metekhi malowniczo polozony na stromej skale przy rzece. Dochodze do najstarszej czesci miasta, w ktorej znajduje sie meczet, oraz tureckie laznie Abanotubani, ciagle czynne pomimo kilkusetletniej historii. Dla kontrastu odwiedzam tez nowoczesny park nad rzeka z fontannami i pokrytym szklanym dachem mostem, zwanym podpaska ze wzgledu na swoj ksztalt :) Upal jest morderczy, zar leje sie z nieba, a to niestety nie sprzyja zwiedzaniu, na szczescie wode mozna kupic co krok. Probuje takze chaczapuri, czyli jednej z podstawowych tutejszych potraw - placka ze stopionym serem. Jak dla mnie pycha! :)