Z Gelati na szczęście zostałem w końcu zabrany ;) Kolejnym punktem wycieczki była nadmorska miejscowość Ureki. Znana jest głównie z piaszczystych plaż, co jest dość nietypowe na wybrzeżu Morza Czarnego (przynajmniej w tym regionie). Pozostałe plaże są kamieniste. Na dodatek piasek w Ureki jest czarny i podobno posiada właściwości magnetyczne. Coś w tym jest, bo trudno się z niego otrzepać ;) Samo miasteczko ma status uzdrowiska, ale atmosferą przypomina lata osiemdziesiąte. Turyści to głównie Ormianie i Azerowie (jakoś funkcjonują ze sobą).
Dwa dni z winem i czaczą odbiły się znacznie na moim samopoczuciu, a więc dzień spędziłem na "kuracji morskiej" czyli wylegiwaniu się w morzu i na plaży razem z wcześniej już poznanymi Tomkiem i Agnieszką, oraz nowymi znajomymi: Olą i Szymonem (z zespołów Pustki i Płyny).
Kolejnego dnia pojechaliśmy do Batumi, gdzie zostawiliśmy wspomniane wyżej dwie pary, a zabraliśmy Asię. Turcjo, nadciągamy!