Beata:Rano stawiamy się na dworcu A...(uzupelnic) Uprzedzeni przez koleżanką oraz historie z serwisu Talesofasia nie korzystamy ze scum busu z Khao San Road. Można trafić tanio i w miarę sprawnie, ale można też pokonywać 8 godzinną drogę do Siem Reap przez godzin kilkanaście, będąc naciąganym na różne "konieczne" wydatki, a w efekcie być "sprzedanym" do hotelu, który działa w porozumieniu z przewoźnikiem. Niby nikt cię nie zmusza do zostania w takim hotelu, ale komu chce się go zmieniać o 2 w nocy? 4 godzinną podróż do granicy pokonujemy klimatyzowanym autokarem w towarzystwie wyłącznie Tajów. Granicę w Poi Pet przechodzimy na piechotę i bez żadnych przeszkód. Do punku kontroli na terenie Kambodży podwozi nas bezpłatny busik. Wiza wydawana jest od ręki w ciągu 15-20 minut. Warto mieć przygotowane 20$ chociaż uprzejmi pomagacze w wypełnianiu super prostych wniosków sugerują 1000 Bt. To o ok. 6 $ więcej. Zdecydowany ton i pewność siebie skutecznie ich zniechęcają. Witamy w Kambodży! Od razu kierujemy się na pobliski parking. Mamy do wyboru jeden ze scum busów, który rano wyruszył nie do końca pełny z Bangkoku. Bez sensu. Lokalnego pickupa do S...(uzupelnic) a stamtąd drugiego do Siem Reap. Opcja najtańsza, ale też najtrudniejsza fizycznie - 2 godziny w sumie jazdy na pace w totalnym kurzu. Opcja trzecia - taksa do samego Siem Reap. Najszybciej, najwygodniej i najdrożej. 40$ na 3 osoby. Trudno, jedziemy. Trzęsie niemiłosiernie pomimo, że to wcale wygodna Toyota. Droga w prawdzie szeroka, ale bita. Asfalt na 100 km widzieliśmy chyba 2 krotnie na odcinku po jakieś 20 m. Zostawiamy za sobą tumany kurzu. Po drodze tankowanie na stacji w której paliwo sprzedawane jest na wagę albo na litry w butelkach po Johnnie Walkerze.
Do Siem Reap dojeżdżamy ok. 17 tej. Wzdłuż głównej ulicy stoi chyba ze 40 luksusowych hoteli. Jest tu również międzynarodowe lotnisko. Chociaż to nie ścisły sezon mamy problem ze znalezieniem hotelu. Nie zrobiliśmy rezerwacji w tych, które mieliśmy upatrzone (m.in. Red Lodge) i teraz błąkamy się po krętych i wąskich uliczkach miasteczka. Kierowca oczywiście jest na bakier z topografią, a mapki w LP pozostawiają wiele do życzenia. Ostatecznie po ciemku i zupełnie przypadkowo udaje się nam znaleźć jeden z hoteli opisanych w przewodniku. Co to za pomysł, żeby nazwę hotelu wypisywać na żółto na białym tle. Zauważalne może dla kotów, ale nie dla ludzi. Hotel Popular jest blisko bazaru, zagłębia knajpek, jest czysty i przystępny cenowo. Orientujemy się w cenach wycieczek do Angkor Wat i przystajemy na propozycję zaprzyjaźnionego z hotelem właściciela motorikszy. Dwa dni tzw. duża i mała pętla za 30 $ w sumie.